Spałam do 12:30. Pasterka w połowie przedrzemana. Nie wiem jak mogłam drzemać na stojąco, jednak połowy Mszy nie pamiętam. Przebudziłam się w momencie, kiedy ktoś zasłabł i go wynosili.
W ogóle nie czuję tych świąt. Śniegu nie ma, z głośników brata na cały dom leci jakie techno, zamiast kolęd. Wczoraj była ta kolacja, prezenty, jakoś się to czuło. Dzisiaj już nie. Zwykła niedziela.
Jednak jak człowiek był młodszy to bardziej cieszył się na ten okres świąteczny. Wszystko było takie magiczne... Dzisiaj całe te czary zniknęły. Nawet gdy patrzę na choinkę nie wywołuje ona u mnie konkretnych uczuć - tak, jakby stała tu cały rok.
Ile bym dała, żeby wrócić do tych starych, cudownych czasów...
daj na sb jakieś namiary
OdpowiedzUsuń