wtorek, 20 grudnia 2011

20 XII 2011

Jestem dzisiaj ogromnie zmęczona. Trening strasznie, ale strasznie wyczerpujący. Aldony znów nie było, czego efektem znów ćwiczyłam z Wojtkiem. To oznacza więcej wysiłku, bo nie chcę się przed nim zbytnio zbłaźnić i z Aldoną jednak zawsze troszeczkę więcej się obijamy. ;) Ale cóż i tak było śmiesznie. Jak zwykle, mimo wysiłku, podobało mi się.
W szkole nie było źle. Rano jeszcze trochę monotonnie, ale przetrwałam ten okres i pod koniec było już fajnie. Na biologii pani nie zauważyła, jak ściągam na kartkówce z zeszytu. O tak! Ale niestety na niemieckim napisałam ledwo kilka słów, z czego 3/4 źle. Chyba dostałam 1 albo 2.
Dwie lekcje nam przepadły. Przyjechał koleś z perkusją, opowiadał nam o niej i przy okazji ochotnicy sobie pograli. Ciekawie, a bynajmniej przepadł nam angielski i polski.
Cóż, nie będę już przynudzać na temat przebiegu mojego dnia. To bez sensu, pewnie i tak nikogo to nie interesuje. O ile w ogóle ktoś to czyta... 
Czuję, że moje wypociny idą na marne... :( Ale cóż, notki przynajmniej zachowają się w formie pamiętnika dla samej mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz