Już nie wiem. Nic nie wiem. Żyję, bo muszę. I już. Gubię się we wszystkim. Wiem, powtarzam się. Ale sytuacja ciągle nie ulega zmianie. Wszystkie nawyki i uzależnienia wracają, nawet się nasilają. Chciałam mniej czasu spędzać przy komputerze - nic z tego. Zaczęłam zapuszczać paznokcie i już nawet bardzo dobrze mi szło - wczoraj wszystko obgryzłam z nerwów. Z żyletką też miał być koniec - nie dałam sobie rady. Świeże blizny po raz kolejny zdobią moje uda. beautiful.
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mi się wyjść z tych dołków i zaprotestować owocnie temu wszystkiemu. Nie wiem... Tak wiele się zmieniło.
Nienawidzę ludzi. Nienawidzę wychodzić z domu. Nienawidzę słuchać ich fałszywych i pustych słów. Nie potrzebuję słów. Chcę się po prostu do kogoś przytulić. Do kogoś, kto mnie rozumie, do kogoś, kto nie będzie mi się narzucał, kto nie będzie mi próbował pomóc za wszelką cenę...
Nie tnij się, już tego nie chcesz, a blizny zostają na długo, co zrobisz w wakacje, ad morzem, w stroju kąpielowym, na basenie? Podczas przebierania na w-f? W krótkich spodenkach? Naprawdę nie rób tego więcej.
OdpowiedzUsuńLudzie to śmierdzące i nędzne robaki.
OdpowiedzUsuńNapisałaś "żyję, bo muszę". Nie przytłacza Cię to? Robisz tylko to co musisz, nawet żyjesz tylko dlatego. Mnie to słowo uporczywie staje przed oczami i wysysa ze mnie całą energię.
Uda Ci się, jeśli tylko się nie poddasz. Będzie raz lepiej, raz gorzej bo życie to sinusoida, ale nigdy nie wolno się poddawać. Każdy raz, gdy weźmiesz do ręki żyletkę i ją odłożysz z powrotem jest małym sukcesem. Nie ma sensu ładować sobie dodatkowych blizn.
Hipokrytka ze mnie...
problem z obgryzaniem paznokci z nerwów/nudów. tsaa... też ciągle sobie powtarzam, że kończę z tym i dupa. przygnębiające. ciągłe porażki nawet w tak stosunkowo błahej sprawie...
OdpowiedzUsuń