czwartek, 12 stycznia 2012

Dobry dzień i wieczne pożegnanie.

    Ostatnio coraz częściej miewam dni, które uznaję za bardzo dobre. Na przykład dzisiaj. Jestem zadowolona z biegu wydarzeń. Wstałam sobie spokojnie o 8:00, poszłam na drugą lekcję. Wychowanie do życia w rodzinie z podziałem na grupy. Było nas tylko 6 dziewczyn na lekcji. Było cicho i spokojnie - pięknie. I ciekawie się z nauczycielką rozmawiało. Potem angielski. Otrzymałam ocenę w postaci 5 za opis zdjęcia. Zaraz potem zasiadłam do pisania rozprawki na j. polski, bo zapomniałam zrobić tego w domu. Niemiecki jako tako zleciał, zrobiłam na nim zadanie domowe z matematyki, bo dzień wcześniej nie miałach ochoty. Na matematyce świetnie, pierwszy raz od dawien dawna. Rozumiałam cały temat! Na polskim dostałam ocenę celującą za moją rozprawkę napisaną "na kolanie" dwie godziny wcześniej. Geografia zleciała w miarę szybko, nieźle. Potem dwie lekcje WFu. Pierwsza przeciętna, ale druga? Cudowna, całą godzinę się śmiałam. Nie wiem, dlaczego. A reszta klasy ciągnęła pompę ze mnie.
    Dowiedziałam się dzisiaj także czegoś niezbyt radosnego. Czegoś jakby smutnego, dziwnego... nie wiem, jak to nazwać. Ale co to było? To już zachowam dla siebie. Wybaczcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz